no wiem co napisalam poniżej, ale przeciez Kaśka nic tam nie obiecywała, wiec mozemy pisac dalej:P [a poza tym Ewelk@ wczoraj troszke podłechtała moje poczucie obowiązku i częściowo zwolniła ze szlabanu:>]
Ale Lany Pon to był dzień wyjebany w kosmos, wiec trza go opisac:)
1. Moj men umówił sie potajemnie [yaasne,wsio słyszałam!:P] z moim własnym ojcem, że przyjdzie o 9 rano [dla mnie głęboka noc:P] i mnie wspólymi siłami zleja do suchej nitki [tirarira,czyżby bali sie ze w pojedynke sie nie uda?:>]. Byłam wiec zmuszona zwlec zwłoki o niewyobrażalnie wczesnej porze (8.30), co wprawiło w zdumienie moich rodzicieli, gdyż tym samym zniweczyłam ich niecny plan hyhy. Mój men kulturalnie zadzwonił o 9 i pow ze zgodnie ze swoja niedzielna obietnica wobec mnie [Monika ma sposoby zeby przekonywac;P], daruje mi i nie przyjdzie mnie zlac. SUCKER!!! GIRL POWER, jak to sie mówi heh. Tatuś na tą wieść posmutniał i pow ze mój men powinien sie słuchć jego a nie mnie! [Czy ktoś tu jest nienormanlny???:P]
2. Dzień wiec wolny od mena,postanowaiłam spedzic z moja dziewczyną [tak przechrzciłam Kaśke, na potrzeby ewentualnego trójkąta:PP]. Znów rower i znów Arturówek. tym razej jednak z plecaczkami, z wyposazeniem, z chlebkiem dla kaczek. Piffko, fajeczka na miejscu. Dzikie tłumy ludzi i my rozwalone na słoneczku, podziwiające kolupujące wszedzie żaby [a wiecie ze żaby tez sie bawią w trójkąty?:P]Bosko było!:D
3. SMS od AJ ---> spotkanie w celu oblania w końcu mojego zdanego w wielkich meczarnich CAE.
4. SQAD: Ja, Kaśka, AJ, Lutek
KIERUNEK: Żabka, tudzież inny otwarty sklep z tanimi winami:P
CEL: las [czyżby Arturówek?:P]
REALIZACJA PLANU:
a) do sklepu weszlam ja i AJ. Po wyczajeniu odpowiedniego dla nas apperitifu (nalewka wiśniowa 0.75l. za 4.60), dokonałysmy zakupu dwóch sztuk, wysłuchłujac przy tym celnej uwagi stojącago za nami pijaczka ["Oooo..nalewka..dobre!!"] kupujacego widocznie ten trunek znacznie czesciej niz my:>
b) Arturówek, AJ niosaca w dłoniach stos kawałków sernika w serwetce [zasponsorowany przez Kaśke] wzbudzała zainteresowanie przechodzących jeszcze tłumnie spacerowiczów [kurna, było po 18, mogliby juz sobie pójśc do domów!]. A mi w plecaczku brzęczału radośnie buteleczki hehe
c) po znalezieniu w miare ustronnego miejsca, nad wodą, rozpoczeliśmy picie [i jedzenie]. Wyszło po 0.5 litra na głowe, bo przeciez Lutek prowadził [i wielkie dzięki mu za to, bo inaczej nie dotarlybysmy w takim stanie do domów..ale o tym póĄniej:P]
d) Humor nam sie poprawiał odwrotnie proporcjonalnie do ilości trunku w butelkach. Czyli standardowo :P Kaska juz zaczeła wszystkich przepraszać za swoje zachowanie [jest to oznaka wysokiego juz stężenie % w jej krwi:D] potem doznała szoku jak Lutej pokazał jej jak wygladała w Niechorzu grajac w rzutki w miniówie z ratownikami [stańcie na rozkraczonych, lekko ugiętych nogach i z trudem łapcie równowage, próbując przy tym trafic rzutka w tablice..no i wszystko w mini!!:D buhaha]
e) texty AJ:"Kaska jesteś juz napierdolona!!!....Monika, nie mów że ty też!?"
f) wycieczka z Kaśka do miejsca gdzie ona zwykła oddawac mocz dłuzyła sie niemiłosiernie wlazłysmy po drodze ja jakąś zabawke dla dzieci i sie huśtałysmy na rekach hehe[ja nie wiem, ze my wtedy nie zabłądzilysmy to cud!!]
g) próba złapania kaczora zakończona niepwodzieniem [dziwkarz umknął z naszej precyzyjnej zasadzki :P]
h) powrót do domu [Monika próbowała poderwać kolesia w autku obok..usmichnął sie do niej!!:DD)
i) kolacja u Moniki (a tatuś polewał wódeczke!:P) zakończyła naszą wycieczkę heh..
Lutek:"Jak ktos nie mam biustu, to nie ma imienia"
ALLLE BYŁO!!!
Kaska wyznała ze nie upiła sie tak od czasów Niechorza (czyli od wakacji:>) Ja chyba w sumie tez...AJ jak zwykle miała najmocniejszą głowe:>